Poszukiwany: pies idealny

sobota, kwietnia 18, 2015

Pies idealny? Ale jak to? Przecież ideałów nie ma?

Filmiki i zdjęcia z psami pokazują przekłamany, podkoloryzowany obraz, życie z psem przecież nie składa się z samych sukcesów i cukierkowych zdjątek. W ostatnim czasie pojawiła się więc swojego rodzaju opozycja wraz z postami o problemach i 'porażkach wychowawczych', a nawet konkursami na psy nie-idealne. To co w końcu z tymi psami? Fikające w powietrzu ideały to czy może poza kadrem cukierkowej fotki kryją się tylko krew, pot i łzy?


Kochane kłopoty

O problemach należy rozmawiać - powie to zapewne co druga osoba, niezależnie czego problem dotyczy - życia osobistego, finansów czy psów. Rozmowa przecież pomaga, no i ogólnie, no skąd to zaskoczenie? To wręcz prawda ludowa. Rozmowa jak Amol, pomaga na wszystko i uczy grać na pianinie. Nie wiedziałeś tego? Oto Twoja szansa na poprawę swojego mizernego bytu.
Tymczasem w psim światku zwykle już nawet nie o samą rozmowę chodzi. Nie mówisz/piszesz o problemach swojego psa? Kreujesz go na ideał, a siebie na świetnego szkoleniowca. Twierdzisz, że Twój pies nie sprawia problemów? Na pewno nie wychodzisz z nim na spacery, a jeśli już to z pewnością masz poważne problemy ze wzrokiem i interpretacją zachowania swojego psa. Twój pies fajnie pracuje na filmie? Na pewno wybrałaś tylko te 5-sekundowe urywki kiedy Wam wychodziło. No i kolejny hit: nie pisząc o problemach kreujesz nieprawdziwy wizerunek posiadania psa i dlatego trafiają one w nieodpowiednie ręce. Oczywiście możemy tak dalej, w nieskończoność nawet, ale... Wy tak serio?
Są na świecie ludzie, którym nauczenie psa chodzenia na luźnej smyczy nie spędza snu z powiek, a sprawienie, żeby zwierzę które prowadzą mijało inne, bez wchodzenia w interakcje, nie jest przedsięwzięciem na najbliższe 10 lat. Naprawdę. Są tacy, którzy o problemach nie dyskutują ze wszystkimi, tylko zgłaszają się do konkretnej osoby po poradę i zaczynają robotę. Bez certolenia się. Są jeszcze inni, którzy w czasie gdy bloger podsumowuje kolejny miesiąc, w którym pracował nad przywołaniem i zrobił milowy krok zapinając psa na linkę, przerabiają 5, 10 a może i 20 psów i ich właścicieli z tym problemem. I naprawdę są też tacy, którzy mogą wstawić swój filmik bez 'cenzury' i naprawdę będą mieli zajebiste psy i będą z nimi zajebiście pracować. Skoro więc w Internecie istnieje wszystko łącznie z jednorożcami, to czemu niektórych tak bardzo dziwi fakt, że istnieją też ludzie bardziej doświadczeni i po prostu lepsi od innych w szkoleniu psów, a nie będący jednocześnie legendą na miarę Trkman'owej?
Nie mam nic przeciwko pracy we własnym zakresie, oraz nie mam nic przeciwko dokumentowaniu postępów czy cieszenia się z sukcesów, mam za to coś przeciwko wypisywaniu bzdur. Nie opisuję problemów ze swoimi psami z kilku powodów - oczywiście po pierwsze dlatego, że jestem świetnym szkoleniowcem oraz po drugie, dlatego że moje psy w większości problemów nie sprawiają (i wiadomo jedno wynika z drugiego). Nigdy nie czułam potrzeby dzielenia się swoimi 'nieszczęściami' z każdym przypadkowym człowiekiem. Jeśli mam jakiś problem z psem, którego nie potrafię rozwiązać sama (chociaż wiadomo że to teoria tylko, bo świetnym szkoleniowcom to się nigdy nie zdarza) to, owszem, problem omawiam, ale tylko z tymi, o których uważam, że wiedzą więcej i mogą mi pomóc. A potem zaczynam pracować. A potem nie mam już o czym pisać. Nie szukam w internecie rad, ani dyskusji, nie interesuje mnie pomoc innym na bazie mojego przypadku. Mój przypadek, jak sama nazwa wskazuje, jest mój i w większości na tym polega problem. Zasadnicza różnica zawiera się tu: mój to nie to samo co Twój. I jednocześnie jest przyczyną dla której moja metoda nie będzie dobrana do Ciebie, twojego psa i Waszych problemów. Więc nie powinieneś drogi Czytelniku, swojego pocieszenia, złotego środka i cudownej instrukcji szukać w internecie (ale wskazówek już jak najbardziej), ale u doświadczonego szkoleniowca, który będzie widział Waszą pracę, zinterpretuje Wasz problem, pozna Ciebie i Twojego psa. Oczywiście jest szansa, że moje problemy są podobne do Twoich, ale to nadal szansa, która może przynieść więcej szkody niż pożytku. W końcu zawsze mogę być oszołomem i tak naprawdę nie wychodzić z psami na spacery, mieć problemy ze wzrokiem i interpretacją psiego zachowania.

Jakiego koloru jest sukienka?

Wiele psów, także tych sportowych, to psy z problemami. Często całkiem dużymi. Psy świetnie potrafią rozgraniczyć sytuacje, i praca może wyglądać cudownie, podczas gdy życie poza placem wcale nie musi być takie kolorowe. Nie ma to nic wspólnego z kreowaniem fałszywego wizerunku - tak po prostu jest. Sama znam kilka takich przypadków. W tym sukę, która, gdy ją poznałam, nie była w stanie znieść obecności człowieka w promieniu 10m i po przekroczeniu magicznej bariery przez "obcego" o pracy nie było mowy. Po niecałym pół roku pracy dziewczyny pokazały się na pierwszych pokazach na wystawie krajowej (tak, na małym ringu gdzie tylko taśma odgradzała ją od ciasnego wianuszka widzów), w zeszłym roku startowały (wreszcie!) w zawodach agility w Warszawie. Nikt w żaden cudowny sposób nie wyleczył tej suki z lękliwości - dziewczyny po prostu zainwestowały w swoją relację - zbudowały wzajemne zaufanie dzięki pracy nad posłuszeństwem, frisbee, a potem agility. Oczywiście pomogło też to, że trafiły na dobrego szkoleniowca, że suk ma fajne popędy i że przewodniczka jest spokojną i cierpliwą osobą. Suczka nadal nie da się pogłaskać obcej osobie, a czasami czegoś się wystraszy - jednak myślę, że żadnej z nich nie sprawia to większego kłopotu. Problemy suczki są tylko jakimś (nie najważniejszym), choć dobrze poznanym, elementem układanki. Układanki, którą same sobie ułożyły i którą akceptują.
Prawidłowa relacja pomiędzy psem a przewodnikiem powinna być podstawą. Nie jest łatwa do wypracowania, ale jest fundamentem dla naszego porozumienia. A koniec końców przez pryzmat jakości tego porozumienia będziemy patrzeć na nasze życie z psem. Natomiast to co widzimy i myślimy sobie o czyimś życiu nadal jest tylko tym, co widzimy i myślimy, a więc niekoniecznie całą prawdą.

Jak Pani nie wstyd?!

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Moje psy nie umieją chodzić na smyczy - nigdy o tym nie napisałam, bo jest to dla mnie rzecz kompletnie obojętna. Jedni złapią się za głowę - jak można tak żyć, toć to wstyd i porażka wychowawcza. Dla kogoś być może - ja nie płaczę w poduszkę. Nigdy nad tym jakoś specjalnie nie pracowałam, więc nie umieją. Nie przeszkadza mi to, więc nadal nie pracuję. Szczęśliwie ci, którzy by się wstydzili nie muszą wychodzić z moimi psami ;-) .
Jest mi za to totalnie wstyd, gdy moje psy z mojej winy, bez pozwolenia, podejdą do obcego psa. Zdarza się to bardzo rzadko, ale traktuje to jako złamanie podstawowej zasady szacunku do drugiej osoby spacerującej z psem. I niemiłosiernie denerwuje mnie, gdy ktoś tej zasady nie przestrzega wobec nas. Wstydem jest dla mnie to, że ktoś może nie pomyśleć o tym, że dwa piesecki, na smyczy czy bez, nie powinny się kontaktować ze sobą, ale nie to, że ktoś psa tego nie nauczył. To jego broszka jak ułoży sobie życie. W końcu - tak jak u mnie ze smyczą, komuś wcale nie musi przeszkadzać polowanie na własnego psa, gdy tylko na horyzoncie coś, lub ktoś się pojawia.
Pracuję z kundlem i terrierem i jestem bardzo zadowolona - och oklaski, bo nie z borderem/wpisz inną rasę.  Nie wiem nad czym tu piać. Vega jest tytanem pracy i robienie z nią czegoś jest po prostu czaderskie i praktycznie zawsze takie było. Pikusia wybrałam świadomie, więc skąd podziw - chciałam, mam i naprawdę praca z nim to żaden wielki wyczyn. To nadal pies a nie jadowita kobra, która ma tańczyć do muzy z fujarki, na której nie umiem grać. Zwłaszcza, że węży się boję ;-) .


Gdzie jest Wally? - czyli rzecz o prawdzie najprawdziwszej

Wrzucając cukierkową fotkę swojego psa często, po prostu, myślimy o nim sentymentalnie, składając filmik wybieramy najlepsze naszym zdaniem momenty - bo czy, szczerze, sprawia Wam frajdę oglądanie snującego się, średnio zainteresowanego całym zamieszaniem psa na filmiku, albo jeszcze lepiej takiego, który rzuca się na każde napotkane istnienie i ignorującego właściciela? Czy jest coś złego w tym, że chcemy oglądać rzeczy dobre, ładne i miłe? Mnie wydaje się to raczej dość naturalne. Tak samo jak to, że niektóry lubią się chwalić, a niektórym pomaga wielogodzinna rozmowa o problemach. Nie oznacza to, że naginamy rzeczywistość. Przecież zdjęcia czy filmiki robimy dla przyjemności, podobnie jak dla przyjemności pracuje się z psem. Owszem, czasami ta praca jest jak orka na ugorze, czasami jest trudno, brudno i niewesoło, ale czy jest to powód dla którego powinniśmy umniejszać wartość tych najfajniejszych chwil? W końcu za każdą, nawet najprostszą, sztuczką stoi czyjaś praca i zaangażowanie.
Ok, można tutaj powiedzieć o odpowiedzialności, uświadamianiu o drugiej stronie medalu - posiadanie psa to nie sielanka. Mnie za to wydaje się, że w dużej mierze jednak jest tak, że jak mówi przysłowie: jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Zwłaszcza, że znakomita większość problemów z psami nie bierze się stricte 'od nich', a zaczyna w nas, czyli właścicielach. Nikt inny oprócz adoptującego nie ponosi winy za to, że wybór padł na psa lękliwego, nie jest winą psa, że nie rozumie źle dobranej czy nieumiejętnie stosowanej metody szkoleniowej, wreszcie nie jest niczyją winą to, że psy są różne i stawiają przed nami różne wymagania. Cała sztuczka jednak polega na tym, aby wymagania te zrozumieć i nauczyć się z nimi funkcjonować.


Pies idealny?

fot. Z. Łada
Dla niektórych moje burki będą nieokrzesanymi dzikusami, dla innych wzorem cnót. Mam to w nosie, mnie żyje się z nimi bardzo dobrze. Uwielbiam swoje psy, ze wszystkimi ich przywarami i zaletami. Owszem, czasami mam ochotę przeprowadzić podwójną dekapitację, i miewam wrażenie, że życie z dwoma kompletnie różnymi psami to włażenie pod niekończącą się górę, ale przecież nie wiedzielibyśmy jak nam jest razem dobrze, gdyby czasem nie bywało źle!
Kiedyś, pewien poeta napisał: "(...) byliby doskonali, lecz wad im zabrakło.", więc może jednak te doskonałe i idealne psy to nie taka bujda ;-) .

You Might Also Like

3 komentarze

  1. Rozumiem, że ten odcinek o Tobie jako świetnym szkoleniowcu był na serio?
    Momentami mam problem z odczytaniem gdzie jest ironia, ale to pewnie dlatego że nie mogę się skupić.
    Ja jestem za tym, żeby pisać o błędach. I jestem pewna, że na tych blogach osób z zajebistymi filmikami i psami, możnaby równie pięknie rozpisać się o ich problemach. Ale przecież to burzy ten piękny wizerunek. A jeśli ktoś uważa się za dobrego szkoleniowca, to tym bardziej powinien dzielić się tym z innymi- bo co to za super szkolenioiec, którego oceniamy tylko przez pryzmat jednego/dwóch psów?
    W sumie..to nie ma sensu. Mogłabym napisać książkę na ten temat ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, chyba nie zrozumiałaś o czym był ten post :( .

      Ja też jestem za tym, żeby ten kto ma na to ochotę, pisał o swoich błędach. Z naciskiem na 'ten kto ma na to ochotę', bo nie jest to chyba jakiś odgórnie narzucony obowiązek? ;) Kwestię burzenia wizerunku zostawiam, bo o tym pisałam w notce.
      Za to o dobrych szkoleniowców nie musisz się martwić, bo oni chętnie się dzielą (przynajmniej ci których ja poznałam :) ). Tyle że niekoniecznie w internecie, a raczej na placu szkoleniowym. I podejrzewam, że wcale nie po to, by udowodnić jak "dobrzy" są, niezależnie w jakim znaczeniu słowo "dobrzy" będziemy rozpatrywać.

      Co do mnie to: nie, bardziej prawdziwe jest to drugie zdanie. W internecie wszyscy wiedzą lepiej, więc jakie to ma znaczenie co odpowiem ;) ? Nie jestem też pewna co z moją wiarygodnością w obliczu powyższego ;) .

      Usuń
  2. Fantastyczny post, podpisuję się wszystkimi kończynami. Brawo.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Czytamy