Gdyby tylko...
poniedziałek, marca 09, 2015
Kilka lat temu, gdy treningi z Verosią były dla mnie już chlebem powszednim, myślałam sobie, że, w zasadzie, byłoby fajnie gdyby więcej ludzi przychodziło ze swoimi psami na szkolenia, że dla psów byłoby super, gdyby więcej osób zainteresowało się jakimś sportem i chociaż spróbowało z czym to się je. Że wtedy wzrosłaby świadomość, że właściciele lepiej rozumieliby swoje zwierzęta, w związku z czym te ostatnie byłyby szczęśliwsze, mniej sfrustrowane, grzeczniejsze. I z pewnością świat byłby lepszym miejscem, gdyby tylko...
Nie sądziłam, że moje "gdyby tylko" może nastąpić tak szybko...
Wydawało mi się, że jeśli ktoś zainteresuje się jakimiś działaniami z psem to, z automatu, postara się poszukać dobrego szkoleniowca, trenera, lub kogoś kto już w temacie działa i posiada chociaż elementarną wiedzę. Że, no nie wiem, że to wszystko będzie po prostu miało ręce i nogi, i że dzięki temu właśnie wzrośnie świadomość. I był to zasadniczy błąd w moich przemyśleniach.
Bo oto, w moim odczuciem przynajmniej, mamy doczynienia z sytuacją, w której owszem wiele osób zainteresowało się i nawet robi coś z psem, ale już niekoniecznie poświęciło choć chwilę czasu na to jak, po co, z kim, kiedy, gdzie to robić.
Nie kieruję tego postu do nikogo personalnie, nie chcę nikogo oceniać czy piętnować. Nikogo też nie chciałabym zniechęcić do rozpoczęcia szkolenia, treningów czy jakiejkolwiek pracy z psem. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na jakość tych działań.
Piłka gimnastyczna - absolutny must have tego roku. Jeśli w filmiku o psie nie ma piłki gimnastycznej, to musi to być filmik sprzed kilku lat. Nie ma innej opcji. Pies powinien być umięśniony, powinien trzymać równowagę, powinien być "pakerem". No a droga do tego, rzecz jasna, prowadzi przez piłkę gimnastyczną. Fajne to, kolorowe, wygodne, w domu można. Obrociki, zmiany pozycji i koniecznie wiewiór, a pies jak heros z greckiej wazy.
Ale to, że piesek nie wie gdzie i ile łapek ma, że piesek trzęsie się i spada przy każdej okazji, że temu piesku oczy wychodzą, bo tak bardzo stara się, a jest już zmęczony. Albo że jest małym pupsem. No cóż, to już są takie mankamenty, które przecież wymagają "treningu".
Mało kto pewnie myśli o tym, że ten telepiący się i spadający obraz nieszczęścia na kolorowej piłce raczej nie "pakuje", a wręcz odwrotnie - pali mięśnie. Mało kto też pewnie zastanawia się cóż właściwie chce uzyskać poprzez ćwiczenia na piłce - poza, mistycznym "umięśnieniem". No i co po treningu?
On jest gotowy fizycznie. Oczywiście to zdanie wcześniej czy później dotyczy każdego szczeniaka. To takie zdanie, które mówi, że ten szczeniak już coś może. Bo jest zborny, bo kontroluje swoje łapy, bo... No właśnie, bo wszystko, tylko czy gotowy fizycznie trochę nie kłóci się z rosnący? Bardzo dużo dyskusji wywołuje temat wyczynowego trenowania dzieci, ludzie spuszczają się nad 2-letnim zajeżdżonym koniem, ale gdy chodzi o psa nikt nie dziwi się, że kilkumiesięczny pups trzaska pełną huśtawkę albo skacze ponad metr nad ziemię za frisbee, które już trenuje. Śmieszne w tym wszystkim jest to, że nad wyczynowym treningiem dzieci czuwają profesjonaliści, z trwogą patrzy się na młodego zajeżdżonego konia nawet jeśli ma pracować w rekreacji, ale jest luźno, gdy to pies ma trenować wyczynowo. No cóż... Był gotowy fizycznie w wieku kilku miesięcy, będzie miał kilka lat, to... Będzie na emeryturze?
Robimy kondycję! Wiadomo, że wytrzymałość to coś ważnego. Zwłaszcza, gdy gdzieś w tle pobrzmiewa słowo "sport". A najlepszy na kondycję jest rower. Albo bieganie, albo pływanie. Albo piłka. Zacnie, bieganie przecież jest naturalne więc każdy może. To jest tak naturalne, że nagle zrobienie 20km przy rowerze nikomu nie zrobi, tak samo jak moczenie tyłka w morzu zimą. Przecież pies sam wchodzi! Małe papi może ciągnąć rower, przecież to tylko krótki dystans. A potem zrobimy tydzień przerwy, albo dwa. A zwykły spacer? Jaki spacer? No przecież jest błoto. A w domu fitness piłka.
Takich przykładów (choć te opisane są dość ogólnie i trochę przesadnie) jest wiele i można je mnożyć bez końca. Problem jednak nie tkwi w tym, że to piłki zabijają pieski, a każdy skok wykonany przez szczeniaka to prognoza rychłej śmierci z powodu gwałtownej dysfunkcji wszystkich stawów. To nie bieganie czy rower są złe. Zła jest przesada, zła jest butna postawa "wiem najlepiej" lub "nie znam się, ale...", zła jest brawura, nieświadomość i wreszcie niewiedza. Zwłaszcza ta NIEwiedza, pisana przez duże N, i jeszcze równie wielkie I i E. I nie bez powodu pisana właśnie tak, bo taka NIEwiedza jest na NIE - NIE dowiem się, NIE zapytam się, NIE nauczę się, NIE jestem w błędzie, NIE przyjmę rad, NIE posłucham oraz NIE pouczaj mnie.
Apeluję więc - nie przestawajcie ćwiczyć z psami, róbcie kondycję, umięśniajcie je, pracujcie ze szczeniakami. Ale bądźcie przy tym ciekawi - chcijcie wiedzieć jak to zrobić, żeby zrobić to dobrze, bądźcie cierpliwi - dajcie czas, nie gońcie za innymi, bądźcie rozważni - to trening rozłożony w czasie przynosi najlepsze rezultaty. Wreszcie - pytajcie, gdy czegoś nie wiecie - w Polsce mamy naprawdę wiele życzliwych i mądrych osób, które dzielą się z innymi wiedzą nie tylko na warsztatach, treningach i seminariach. Czasami wystarczy tylko... Chcieć.
Sport zawsze jest odpowiedzialnością. Sport ze zwierzęciem - w moim odczuciu - jeszcze większą. A ta odpowiedzialność wcale nie kończy się w tym samym momencie co trening.
1 komentarze
Świetny post! Dobrze, że coraz więcej osób porusza takie tematy :)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony ciesze się, że psie sporty stają się coraz bardziej popularne, ale z drugiej przeraża mnie fakt, że połowa osób trenuje totalnie nieświadomie. Przez co po kilku latach pies nie może chodzić, a wszystko przez właściciela, który z swoich chorych ambicji i NIEWIEDZY kazał mu robić rzeczy, na które totalnie go nie przygotował :/