Zabawki Zoolux TPR - kość i patyk

czwartek, grudnia 31, 2015


W połowie grudnia odwiedził nas kurier z paczką-niespodzianką od sklepu Naszezoo.pl. Zanleźliśmy w niej dwie zabawki z tworzywa TPR firmy Zoolux i... Jeśli jesteście ciekawi co Boorki o tym myślą to zapraszamy do lektury ;-) .


Na pierwszy rzut oka



Szczerze mówiąc, do czasu pisania tej notki byłam przekonana, że mam doczynienia z tą samą zabawką, tyle że w dwóch różnych rozmiarach. Okazuje się, że byłam w błędzie - choć można powiedzieć, że tylko częściowym.
Kość i patyk tak naprawdę wykonane są w oparciu o ten sam schemat - brzegi pokryte są grubszą warstwą tworzywa z "kolczastymi panelami", a środkowa część to nierównomierna kratownica (grubsza warstwa TPR tworzy siatkę wewnątrz której ukryty jest piszczący "rdzeń" zabawki pokryty cieńszą warstwą gumy /?/). Dodatkowo, co widać zwłaszcza na patyku, i tak nierównomierna już i pełna zagłębień powierzchnia zabawki uformowana jest na przemian w wybrzuszenia i zagłębienia (kość natomiast bardziej przypomina klepsydrę, bo ma tylko jedno zagłębienie - na środku).
Jak na piszczącą zabawkę są dość twarde (twardsze niż żelki od Konga, a już na pewno od zwykłych lateksowych piszczących piłeczek) w związku z czym nie wydają dźwięku przy każdym nacisku. 
Od zabawek nie czuć gumą. Pachną ładnie i mało intensywnie - chyba wanilią.

Technikalia
Zabawki Zoolux z serii TPR występują w dwóch kolorach: różowym (ten mamy my) i niebieskim. Piszczą i są hipoalergiczne. Według zaleceń mogą być wykorzystywane do wspólnej zabawy z psem, choć przede wszystkim mają służyć za żucio-zabijacz-nudy (aczkolwiek oczywiście z zastrzeżeniem, że powinno się to odbywać pod nadzorem właściciela).
Obie zabawki występują w dwóch rozmiarach. Kość - 9,5 i 10,5 cm, oraz patyk - 18 i 28 cm. W obu wypadkach posiadamy wersję mniejszą.

Testy

Od momentu otrzymania zabierałam zabawki praktycznie na każdy spacer, gdzie wiedziałam, że będzie okazja sprawdzić co psy myślą o swoich niespodziankach. W związku z tym testowaliśmy je głównie w błocie, mokrej trawie i deszczu. Potem zostawiłam jedną z zabawek w domu, żeby psy same się nią zajęły (dlaczego jedną i którą to wyjaśnię później), co miało być ostatecznym testem trwałości. Gościnnie udział w testach podwórkowych wzięli Green (border) i Red (pudel).

Nasze wrażenia
Boorki bawią się właściwie wszystkim, czym bawić się da, ale jak wszystkie psy mają swoje własne preferencje i gdy mija zachwyt p.t. "nowa zabawka, kocham!" szydło wychodzi z worka.

Vega: na dobry początek plus za pipczenie, oraz za nie-gładką powierzchnię dzięki której mogła bez problemu chwycić, nosić i pipczeć.


"Bezpieczny patyk" nie jest jednak jej ulubionym typem zabawki - ten był dla niej za ciężki i za długi do noszenia (chociaż powiedziałabym że rozmiar miał adekwatny do wymiarów psa) w związku z czym tęsknym wzrokiem patrzyła za klepsydrą (która dla odmiany moim zdaniem była dla niej trochę za mała). Jako zabawka domowa, zostawiona do wolnego użytku patyk cieszył się tylko chwilowym zainteresowaniem (memłane były końcówki - tam gdzie kolce) - znów ze względu na rozmiar. Skończyło się to tym, że Vega ostatecznie dorwała klepsydrę, która idealnie nadawała się do jej ulubionej domowej zabawy (czyli ciumkaj, zasysaj, ciumkaj, jak gumę do żucia, w całości w pysku) - po mniej więcej minucie wysiadła piszczałka, więc zabawkę generalnie zostawiłam psom do użytku wedle własnego uznania. Vega mając wybór między klepsydrą, patykiem, a piłką - wybiera piłkę.

Pikuś: generalnie bez zachwytu w kierunku wspólnej zabawy, ot rzucasz to, więc to noszę, ale klepsydrą ciężko się poszarpać, a patyk trochę ciężkawy i niewygodny, słabo się odbijają więc trochę nuda.


Za to w kierunku memłania - oj ciągnęło go bardzo. Mój parsongator jest zabawkowym dewastatorem - i zostawienie go sam na sam z zabawką (nawet na kilka sekund - tak jedną nóżkę pożegnał nasz bad cuz) w 99% kończy się rozpruciem jej (i zjedzeniem, o ile nikt nie widzi). Proces ten zaczyna się zwykle od znalezienia dziurki, albo wypukłości, tak więc pies-pirania skupił się na piszczałce (a potem też na tych kolcach). Pozwoliłam mu dowolnie znęcać się nad niepiszczącą  (już) kością i zabawka rzeczywiście bardzo go zajęła. Nie tylko pod kątem "zara cię unicestwię" ale też po prostu, dla samego żucia. I przeżyła - tzn. nie udało mu się zrobić w niej dziury i rwać na kawałeczki, póki co tylko popękała. Duży PLUS.

żuj, żuj, żuj...

Green: test był krótki i gdy chodzi o zabawę to Green nie wybrzydza. Jednoznacznie natomiast stwierdził, że do szarpania to zabawka patyk bardzo średnio się nadaje, choć z grzeczności - jest to wykonalne.

Red: gdyby mógł pisać pewnie napisałby: "kocham je, proszę mi je dać, zwłaszcza ten patyk. JUŻ". To była (jest?) po prostu miłość od pierwszego ugryzienia.




Ja: generalnie również bez rewelacji. Zabawkami ciężko się szarpać (od biedy można patykiem, ale żaden z psów któremu dałam zabawkę i proponowałam szarpanie nie był jakoś szczególnie zachwycony), nie ma też możliwości bezpiecznego przyczepienia sznurka, aby to zmienić. 
Zabawki są słabo lotne i mimo przyzwoitej ciężkości raczej nie rzucimy nimi daleko (co nie jest dziwne, bo stworzono je do czegoś innego). Nie ma też co liczyć na niespodziewane odbicia od podłoża - patyk w większości ląduje na ziemi poziomo ze smutnym plaśnięciem, w pozostałych wypadkach odbija się raczej niewysoko, może na 10 cm. W wypadku kości jest nieco lepiej, bo po prostu ze względu na kształt częściej się odbija niż smętnie rozplaskuje.


Różowy kolor - średnio trafiony, bo czyni on zabawkę prawie niewidoczną w trawie dla psa, choćby nie wiem jak jaskrawy był.
Mimo nierównomiernej powierzchni zabawki nie brudzą się jakoś specjalne. Jeśli już to naturalnie błotko zostaje w zagłębieniach i między kolcami - w domu wystarczy zabawkę spłukać pod prysznicem z większym ciśnieniem, albo użyć szczotki. No i tradycyjnie, jak wszystko co gumowe - gdy pies gęsto się zamela robi się trochę obrzydliwe - ale tylko trochę, bez przesady ;-) .
Patyk jest totalnie nieporęczny pod kątem rozmiaru - nie włazi ani do kieszeni, ani do saszetki. Ale do plecaka już owszem ;-) .  
Przy wspólnej zabawie na podwórku można powiedzieć, że dźwięk piszczałki nie jest bardzo wkurzający czy natarczywy. Za to w domu, gdy pies żuje zabawkę (nie wspominając o sytuacji gdy żują dwa) można oszaleć. To nie to, że dźwięk jest bardzo wysoki, albo tak piskliwy jak w niektórych psich zabawkach, ale w dużym natężeniu drażni. To co do dobre to to, że piszczałka nie łapie wody, ani śliny i nie wydaje dźwięku przy każdym ruchu (pies musi ścisnąć zabawkę a nie tylko wziąć ją w zęby). Co do trwałości - mam mieszane uczucia, możliwe, że ta w kości zepsuła się przez to, że używał jej jednak pies większy niż powinien (chociaż fakt, że z marnymi zębami). 
Zdziwiło mnie trochę, że psy tak chętnie żują te kolczaste fragmenty - ale to tylko na plus. Kiedy zabawka już nie piszczy spokojnie może służyć za memłacz, jestem pozytywnie zaskoczona odpornością na Piko-destrukcję.

Biorąc pod uwagę Boorkowe preferencje i to, że raczej nie stosuję zabawek do memłania w domu (i raczej interesują mnie te artykuły, które nadają się do wspólnej zabawy i są atrakcyjne jako aport z punktu widzenia moich psów) to nie zwróciłabym większej uwagi na te produkty. Trzeba jednak przyznać, że poza dyskusyjnym elementem, którym jest odporność osobnicza (ludzka oczywiście ;-) ) na dźwięk piszczałki, to zabawki Zoolux całkiem fajnie spisują się w roli rzeczy do samodzielnej psiej zabawy i żucia. 

Podsumowanie


Celowo w podsumowaniu nie poruszyłam kwestii ceny - jestem potwornym zakupoholikiem i chyba zatraciłam już umiejętność obiektywnej oceny ;-) . Oczywiście żarty żartami, ale wydaje mi się, że kwota proponowana przez NaszeZoo za te zabawki jest adekwatna. Tym bardziej, że szczerze powiem - nie spodziewałabym się, że memłacz za 13 zł przeżyje starcie sam na sam z Pikogatorem.

Jeśli rozważacie zakup to zabawki - obie opcje, w dwóch wersjach kolorystycznych i różnych rozmiarach - znajdziecie w sklepie NaszeZoo (aktualnie oba artykuły są w promocji - kość i patyk :-) ). 


Chcielibyśmy również serdecznie podziękować Ekipie Sklepu za możliwość przeprowadzenia testów! Dla Boorków testowanie było bardzo fajną zabawą!

You Might Also Like

5 komentarze

  1. Ten patyk bardzo mi się podoba, w końcu i do nas musi trafić :D.

    OdpowiedzUsuń
  2. a mnie się niepomiernie te zabawki kojarzą z gadżetami erotycznymi i jakoś przemóc się do nich nie mogę ;) a te safe sticky... bleeee :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha mam ten sam problem - przynajmniej ja sobie wytłumaczę, że to safestix i to super-hiper zabawka dla psa, ale znajomym niepsiarzom już nie bardzo :P
    Abi ma znowu ten problem, że nie bawi się niczym co ma wypustki, kolce itd. Misie, szarpaczki, piłeczki - oo tak! - ale żadne nierówności nie wchodzą w grę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super podoba mi się w tej zabawce że jest chropowata, mój pies ma dość małą szczękę i ledwo co łapie większość zabawek - muszę sprawdzić jak sobie poradzi z taką.

    OdpowiedzUsuń
  5. Naszezoo to naprawdę porządna sprawa, my dostaliśmy Konga Dental'a oraz baardzo miły list! :D Ta zabawka jest naprawdę fenomenalna, sam wygląd mocno przyciąga oko...:) Lacky niestety jakoś nieszczególnie nakręca się na zabawki z 'kolcami', ale myślę, że Ares z pewnością pokochałby taki prezent.:)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Czytamy