Socjalizacja w dobrym guście

niedziela, lipca 26, 2015

Socjalizacja, ostatnio, jest zdecydowanie "na fali" - i ja postanowiłam więc popłynąc z tematem ;) .

Socjaliza...co?
No właśnie. Problem zaczyna się już na samym początku. W życiu psa są dwa okresy związane z socjalizacją. Pierwszy, nazywany pierwotnym, i następujący zaraz po nim - okres socjalizacji wtórnej. Ich ramy to odpowiednio 3-12 tydzień życia psa oraz 12 tydzien życia do osiągnięcia dojrzałości płciowej (około 18 msc życia). W czasie pierwotnej socjalizacji pies przede wszystkim uczy się jak być psem i nawiązuje związki społeczne. W czasie socjalizacji wtórnej - można powiedzieć, że w pewien sposób udoskonala nabyte już zdolności, oraz - zaczyna się uczyć jak być prawie-dorosłym-psem. Socjalizacja ma więc związek głównie z kontaktami socjalnymi i z funkcjonowaniem w grupie (psio-ludzkiej). Faktem jest natomiast, że w okresie socjalizacji pierwotnej szczenięta przechodzą tzw. okres wrażliwości. To jego istnienie sprawia, że wydarzenia, które mają miejsce między 3 a 12 tygodniem życia mogą (ale NIE muszą) mieć duży wpływ na późniejsze zachowania psa. Po zakończeniu tego okresu wpływ różnych sytuacji i bodźców na psa jest zdecydowanie mniejszy.

Pieski powinny się lubić
Słownik języka polskiego mówi, że "lubić" znaczy m.in.: czuć do kogoś sympatię, być do kogoś/czegoś przywiązanym. Wydaje się oczywiste i chyba nikt nie będzie miał mi za złe, jeśli powiem, że nie lubię wszystkich osób, które mijają mnie na ulicy. Właściwie to, w myśl przedstawionej definicji, nie lubię większości osób, które mijam, ponieważ nie jestem do nich przywiązana, ani nie czuję sympatii - nie mam powodów by było inaczej, nie znam przecież (większości) tych ludzi.
Tymczasem, gdy sprawę przeniesiemy na psy, wcale nie jest już tak kolorowo, bo jednak pieski powinny i dobrze byłoby gdyby. Jeśli pies boi się innych psów wiele osób stara się przekonać żeby je polubił. Gdy pies jest agresywny - trzeba go przekonać, żeby się pobawił, wtedy zobaczy że to fajne i polubi inne psy. Czy ktoś arachnofoba stara się przekonać żeby polubił (a najlepiej zaczął hodować, bo gdy chodzi o psy to dobrze żeby się ze sobą bawiły) pająki? Czy jeśli osoba z Waszego otoczenia doprowadza Was do szewskiej pasji samym tym, że jest (tudzież jaka jest) to czy dacie się przekonać koleżance, że należy tę wpieniającą osobę polubić (najlepiej przez spotkanie w cztery oczy i rozmowę o problemach)?
Antropomorfizacja nigdy nie jest dobra, to prawda. Ale być może zobrazuje to absurdalność sytuacji, w której wymagamy od psa przeskoku z panicznego lęku, tudzież skrajnej agresji do lubienia. Obłożenie człowieka, który w irracjonalny sposób boi się pająków tymi stworzeniami nie spowoduje w cudowny sposób, że nagle zapała do nich miłością. Podobnie, jeśli za kimś nie przepadamy nie najdzie nas nagła ochota na intymne zwierzenia wprost do ucha tej osoby.

Rzecz o tolerancji
Zauważyłam, że właściciele stosunkowo często tak bardzo zapędzają się w 'pomocy' swojemu zwierzakowi, że zapominają o jego własnym komforcie. Chcą żeby piesek polubił (najlepiej od razu, albo przynajmniej jak najszybciej) rzeczy, sytuacje, inne zwierzęta czy ludzi, podczas gdy on sam ma wyraźne obiekcje. Pomiędzy lękiem przed, agresją wobec, czy niepewnością, a lubieniem jest jeszcze jedno, bardzo ważne, choć często pomijane stadium - stadium tolerowania. Tolerowania, czyli braku reakcji na kontrolowany czynnik stresujący, np.: niewchodzenie w interakcję z obcym psem, a jednocześnie akceptowanie jego obecności. Zamiast zachęcać do "lubienia" należałoby najpierw pokazać psu, że może czuć się bezpiecznie w obecności danego bodźca. Bezpiecznie, a więc komfortowo - jeśli pies boi się innych psów i lęk pojawia się już w momencie zobaczenia "obiektu" to obwąchiwanie, zaznajamianie, zabawa, czy nachalne próby nawiązania bliskiego kontaktu nie są sytuacjami komfortowymi dla przestraszonego/agresywnego/nieśmiałego/wpisz brakujące psa. I nie będą - bo ingerują w jego sferę osobistą.
Tego typu próby "socjalizacji" bez problemu można zobaczyć na każdym osiedlu, czy w każdym parku - tym tragiczniej to wygląda, im bardziej właściciele socjalizowanych psów nie mają zielonego (ani żadnego innego) o tym, co biedne psy próbują sobie i im przekazać.
Dopiero pies, który akceptuje w swoim otoczeniu obecność danego bodźca jest w stanie poczuć się komfortowo. Uczucie komfortu, natomiast, zawsze skorelowane jest z uczuciem bezpieczeństwa. Dopiero wtedy, gdy pies czuje się bezpiecznie może podjąć decyzję o tym, czy chce dane zjawisko zgłębić, czy woli pozostać w swojej strefie bezpieczeństwa. Bezczelne łamanie tych stref i ignorowanie konieczności zapewnienia psu uczucia komfortu psychicznego jest  zwykle przyczyną, dla której próby "socjalizacji" trwają bardzo długo i niekoniecznie przynoszą zamierzony efekt. 

Pies jest zwierzęciem stadnym
Oczywiście, można powiedzieć, że jest to prawdą. Z pewnością prawdą jest też, że psy są zwierzętami socjalnymi, które potrzebują kontaktów z innymi psami i ludźmi, by prawidłowo się rozwijać i funkcjonować w świecie. Nie oznacza to jednak, że każdy, ale to absolutnie każdy napotkany pies jest świetnym kompanem do tworzenia stada. Nie znaczy to również, że pies bezwzględnie potrzebuje w sposób nieograniczony kontaktować się z innymi, obcymi psami.
Stado z założenia jest zgraną paczką, która ma wspólny interes. Jeśli wspólnym interesem dwóch spotykających się psów jest zabawa - to pół biedy. Tylko pół i aż pół, bo gdy jeden z psów przestanie na horyzoncie dostrzegać wspólny cel taka zabawa może skończyć się nieprzyjemnie. Kolejną sprawą jest fakt, że większość właścicieli nie potrafi we właściwy sposób interpretować psich intencji, w związku z czym często nie potrafi odróżnić wspólnej zabawy od 'zabawy' w znęcanie się, w gwałt, w kradzież, tudzież w wycieranie podłogi. Nie wspominam już nawet o takich mankamentach, jak to, że nie widzą kiedy prawdziwa zabawa przestaje być zabawą, a przeradza się w wylewanie frustracji i bójkę.

W prawdziwym stadzie, gdzie psy znają się, gdzie wzajemne relacje są jasne i spójne do takich sytuacji dochodzi jedynie wyjątkowo. Takie psy bronią się wzajemnie, rozwiązują konflikty w sposób polubowny (lub nawet z użyciem mediatora) i przede wszystkim - nie znęcają się nad sobą nawzajem. Psy, które dobrze się znają i dogadują potrafią bawić się w grupach większych niż para - i widać to bardzo wyraźnie. Przypadkowe, słabo znające się psy ganiające nawet w dużej grupie zwykle bawią się dwójkami. Te które nie potrafią znaleźć swojej "pary" biegają za pozostałymi i próbują wbić się na doczepkę, lub wybić innego psa. Takie zachowanie ma bardzo proste podłoże - zabawa w parze nie wymaga aż tak dużego zaufania, bo ostatecznie każdy pies jest w stanie ogarnąć co mówi do niego jego jeden partner. Krótko mówiąc jest to bezpieczne z punktu widzenia unikania konfliktów, czego nie można powiedzieć o zabawie w większych grupach.
Stado również w inny sposób postrzega kwestię zasobów i ich własności. Psy, które mają wszystko ułożone między sobą raczej nie zetną się bez sensu o upuszczony na ziemię smakołyk. W wypadku przypadkowej grupy - taka sytuacja może być (i nie ma w tym nic dziwnego) punktem zapalnym, a czasem nawet przyczyną poważnej bójki. To, że jakiś pies nie chce oddać drugiemu piłki i warczy nie jest niczym dziwnym - po prostu mówi drugiemu psu: ej, ta piłka jest moja, żuję ją sobie i nie chcę ci jej oddawać, zostaw mnie. Tam gdzie relacje są poukładane taki komunikat jest zupełnie czytelny i nie wymaga dalszego tłumaczenia - często nawet nie musi się pojawiać, bo znające się psy wiedzą kiedy mogą zachować się wobec siebie w dany sposób. Tam gdzie relacje nie są do końca jasne - no cóż, może dojść do dalszej "dyskusji", która rozwiązanie może znaleźć w zęboczynach. Tak naprawdę to nie bronienie zasobu w opisanej sytuacji jest problemem (bo jest to bronienie zupełnie w granicy normy, a to pies, który piłkę usiłuje zabrać zachowuje się niewłaściwie) - problemem są ludzie, którzy dopuszczają do powstawania takich sytuacji i albo wychodzą z założenia że "pieski się dogadają" i nie ingerują wcale, albo ingerują nadmiernie, zwykle - w stosunku nie do tego psa, do którego trzeba.
Stado daje psom duży komfort i w związku z tym warto zadbać o to, żeby pies miał kontakty z pewną ograniczoną grupą zwierząt, które będzie miał szanse dobrze poznać, poczuć się w ich towarzystwie komfortowo oraz je polubić. Twierdzenie, że każda przypadkowa grupa psów "dogada się" i stworzy stado jest dużym nadużyciem, które na dłuższą metę może mieć nieprzyjemne skutki. Zmuszanie psa, by obce zwierzęta traktował jak swoją "paczkę", rzucanie jednej zabawki (rywalizować w zabawie potrafią tylko te psy, które DOBRZE się znają, lubią i akceptują zasady gry, w innym wypadku to albo schizowanie jednego psa na ganianie za drugim, albo demotywowanie tego, który odnosi mniej sukcesów), nielogiczne (z punktu widzenia psa) przyznawanie przywilejów, dopuszczanie do zabaw, które zabawami nie są, i wiele innych są jednymi z najbardziej bolących mnie nieporozumień.

Pies zsocjalizowany...

... to niekoniecznie ten, który leci witać się z wszystkim co zobaczy na horyzoncie. Pies zsocjalizowany nie musi nawet lubić innych psów i dążyć do kontaktów z nimi. Dlaczego? Ano dlatego, że wracając do definicji socjalizacji - pies zsocjalizowany, to niekoniecznie pies socjalny. Zsocjalizowany, czyli umiejący się zachować w towarzystwie, czytający sygnały i odpowiadający na nie bez przesadyzmu, histerii, nerwów. Niekoniecznie natomiast dążący do nawiązywania przyjacielskich stosunków, szukający kontaktu i "społeczny".
Żaden pies, a już tym bardziej dojrzały, nie ma obowiązku lubić innych psów. Nie ma żadnego powodu dla którego dorosły, posiadający własną grupę społeczną pies, musiałby nawiązywać przyjazne kontakty z innymi, dorosłymi, obcymi psami. Nie oznacza to, że taki pies jest lękliwy, agresywny czy, że generalnie coś z nim nie tak. Po prostu jego potrzeby socjalne są spełnione poprzez prawidłową relację z przewodnikiem i jego "paczką". Nie ma w tym nic nienormalnego. Zresztą - sami zastanówcie się, czy parkowi podbiegacze to zwykle psy, z którymi właściciele dużo pracują i które są stymulowane umysłowo, czy raczej zostawione same sobie, umysłowo zaniedbane biedaki, których właścicieli nie stać na wymyślenie czegoś więcej niż pójścia ciągle do tego samego parku i odpięcia smyczy?


You Might Also Like

10 komentarze

  1. powinnam to wydrukować w formie ulotek i wręczać 90% właścicieli psów, których mijam na spacerze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie zapomnij wykupić im także kursu czytania ze zrozumieniem :D

      Usuń
    2. mam wrażenie, że niektórym przydałby się też pakiet "podstawówka+gimnazjum+liceum" i dodatkowe godziny na kursie z czytania i rozumienia ze słuchu... :D
      JA - proszę zabrać psa!
      BABOL - brak reakcji
      J - ale proszę zabrać psa!
      B - dupadupadupa
      J - odciągnięcie mojego psa, nie będę się użerać
      B - opóźniona reakcja: Fafik, no chodź, ale chooodź, zostaw panią (nawet się nie rusza z miejsca, pani czeka, aż pies podejmie decyzję o tym, czy pójdą precz czy jeszcze nie i trochę pogwałcą naszą strefę komfortu)

      Usuń
  2. Nic dodac czy ująć. Fajnie napisane.

    OdpowiedzUsuń
  3. GENIALNA notka. Serio, czegoś takiego mi brakowało- zgrabnego ujęcia w słowa tego, czego dowiadyłam się tyle czasu.

    Taka "socjalizacja" mnie również boli, kiedy widzę taki obrazek, staram się chociaż trochę przetłumaczyć człowiekowi do rozumu. Nie zawsze chcą słuchać, wiele osób "ma swoją rację i wie lepiej". Uważam, że takie teksty należy udostępniać, wtedy będzie nam wszystkim lepiej.
    Pozdrawiamy, Wiktoria i Moro

    OdpowiedzUsuń
  4. W sedno. Też mam chęć na wydrukowanie notki i jakiś masowy zrzut ulotek nad naszym pięknym krajem :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna notka, podpisuje się rękami i nogami! :D
    Aż ją sobie zapisze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wielkie dzięki za odzew! Cieszę się, że tekst trafił do większego grona odbiorców i podoba się :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Do naszej grupy mogą przystąpić szczeniaki i szansę mają suki. A pies musiałby być uległy i oddać innym hołd

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Czytamy