Mój run-team

poniedziałek, lutego 09, 2015


Ostatnimi czasy sporo mówi się (pisze, na blogach) o bieganiu z psem. Ja też biegam. Z psami. I też coś napiszę, a co!


Nie jestem wieloletnim biegaczem, nie robię tego od zawsze, mało tego, większość życia mój kontakt z bieganiem ograniczał się do niecierpienia go, mniej lub bardziej, ale jednak. Tymczasem w zeszłym roku... Zepsułam rower. Kolejka do serwisu była co najmniej przerażająca i... Tak lekkie zauroczenie (biegałam wtedy od jakiś 2 miesięcy) przerodziło się w wielkie love story. Tzn. najpierw pożyczyłam pas do biegania.

No właśnie - pas. Do pasa amortyzatory i psy. Psy ciągną, a ja ciągnę się za nimi. Wydawałoby się, że to zupełnie proste i, że nie ma w tym żadnej większej filozofii. One biegną, ja biegnę - gotowe. Tymczasem jednak im dłużej biegam tym bardziej jestem zafascynowana ich relacjami i podziałem ról. Bo role wybrały sobie same.

Na mój psi team składają się trzy burasy:

Vega - ta z profesurą. Vegson biega i ciągnie praktycznie od zawsze. I jest w tym dobra. To fundament teamu. Ciągnie równo, mocno i chętnie bierze ciężar na siebie. Naturalnie sama potrafi wybrać tempo, najlepszą ścieżkę, i w razie, gdy męską część drużyny dopadnie głupawka, potrafi ich sprowadzić na ziemię (lub w zakręt). Idzie jak w dym w każdym terenie. Czasami też idzie jak czołg, i w ogóle nie przeszkadza jej, że skręciłam parę kroków temu. Innym razem idzie jak wyścigowy anglik, który dostaje piany, gdy tylko na horyzoncie pojawia się element, który można... należy PRZEścignąć (najlepiej natychmiast i najlepiej pogonić do tego pozostałych).

Pikuś - ten od emocji i motywacji. Jeśli ktoś wprowadza napiętą atmosferę to właśnie on. Podczas biegu raczej niepozorny, głównie z racji wzrostu, za to przed biegiem... Prucie się, podgryzanie, skakanie, warczenie, szarpanie, działa po prostu jak emocjonalno-motywacyjna ładowarka na pozostałe psy. Jego wzrost ma też efekt uboczny - Piks zwykle biegnie za Greenem i Vegą, a więc sama jego obecność jest motywatorem do szybszego przebierania nogami. Poza tym na pewno nosi w ekiwpunku jakiś talizman, który daje +10 do plątania się w linkę w najmniej-oczekiwanym-momencie.

Green - ten czuły. Green jest borderem i jak na takiego przystało ma serduszko na łapce. To ten najuważniejszy, ten rozważający wszystkie "za" i "przeciw" i ten ostrożny. To ten, który gdy słyszy, że ujeżdża mi noga ogląda się, to ten najczulszy na komendy. Ale jak to z romantycznymi, czułymi duszami bywa, tak i on daje się czasem za mocno ponieść w przypływie emocji. Czasami angażuje się aż za bardzo, czasami też powiewający język i pęd powietrza zatykają mu uszy. Zwykle jedno łączy się z drugim, i jakoś tak obwód dotyczący zaangażowania zdaje się kompletnie wyłączać zdolności słyszenia. Efekt tego jest taki, że Green łatwo się spala takim ekscesem, bo naturalnie potem bardzo przeżywa to jaki był niegrzeczny (na tym etapie wraca łączność z bazą, ale głowa ogólnie ledwo zipie) i to jak za dużo siły zużył bez sensu (na tym etapie natomiast trochę umierają nogi) na pędzenie na pierwszym odcinku. Jeśli jednak Pi-ładowarka nie przepala mu styków pracuje dobrze, pewnie i uważnie.

W praktyce Vega odpowiada za napęd i przyczepność gdy potrzeba, Pikuś to wsparcie psychiczne, Green - kierownica. Prawdą jest, że nie są to role idealnie dobrane, ale gdybym to ja miała decydować - ustawiałabym ich tak samo. 

W idealnym świecie natomiast...
Vega byłaby, ze swoją pewnością i doświadczeniem, dobrym liderem, gdyby nie uciekała w bieganie w stylu pojazd-bojowy-rosomak-w-natarciu. Szkoda też byłoby stracić część jej siły na rzecz szybkości, bo zdecydowanie jest psem najsilniejszym ze wszystkich trzech.
Green, w idealnym świecie, mógłby biec zaraz za liderem. Jest wystarczająco uważny, zdecydowanie szybszy niż silny. Niestety w rzeczywistym świecie nie mam sań, ani hulajnogi, to co mam natomiast to za mało psów, żeby móc go tak usytuować. Jedyne co z  tego idealnego świata mogę mu zaserwować to pozycję na przedzie, gdzie jego dokładność i szybkość znajdą zastosowanie. Cały czas zdobywa doświadczenie, liczę więc, że jego pewność jeszcze wzrośnie i będzie to kolejny plus do puli. Dodatkowo ciągle staram się budować jego siłę i pracować nad wyborem odpowiedniego tempa, żeby trochę go uwszechstronnić.
Pikuś... Jest za mały. Nawet jak na idealny świat. Ta niekonwencjonalna, którą sobie sam wybrał, jest po prostu... Najlepsza ;-) .

Nasz team dopiero się buduje i dociera, i jestem ciekawa jak sytuacja rozwinie się dalej. Póki co pogoda stawia przed nami ciągle nowe wyzwania, bo na tym etapie, np. bardzo niepewne dla mnie podłoże jest też niezłym sprawdzianem dla psów (zarówno pod kątem posłuszeństwa jak i samej techniki wspólnego biegu z człowiekiem na końcu). Nie możemy więc narzekać na nudę i na brak rozrywek. A przecież do tego dochodzi jeszcze kondycja, kondycja i jeszcze raz kondycja :-) .

To co napisałam, to oczywiście mały skrawek tego, co składa się na nasze bieganie. Ten rower (zepsuty, tak ten) na początku wcale nie jest taki zupełnie bez znaczenia, tak samo jak pas, amortyzatory czy szelki, albo praca nad siłą, tempem, czy zgraniem. W związku z tym chciałabym temat biegania trochę na blogu pociągnąć, więc jeśli jesteście zainteresowani szukajcie kolejnej notki z bieganiową etykietą ;-) . A jeśli coś szczególnie Was zainteresowało - będę wdzięczna za cynk w komentarzu - łatwiej będzie mi pokierować tą częścią bloga.

You Might Also Like

5 komentarze

  1. Podziwiam cię że biegasz z trzema psami przypiętymi do pasa i nadal jesteś cała ;). Albo inaczej... podziwiam twoje psy że są tak zgrane i ogarnięte, że możesz bezpiecznie biegać z wszystkimi trzema. Ja biegam z silnym Kermitem i niejednokrotnie jestem wciągana w krzaki (no bo tam przecież coś pachnie i Kermit musi sprawdzić co to jest), ostatnio też leżałam błocie, bo było ślisko a piesu coś wywęszył i nagle szarpnął. Sonia truchta koło nas luzem, nie myślę nawet o przypinaniu jej, bo wiem że po pierwsze jest za mała i za delikatna, po drugie to byłby zupełny chaos, szczególnie kiedy mielibyśmy minąć jakiegoś psa lub samochód.
    Chętnie poczytam więcej o waszym bieganiu :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, dzięki, ale nie ma tu chyba nic do podziwiania :-) . Moje psy po pierwsze są sfocusowane na tym, że biegają - więc nie interesują je żadne zapaszki, patyczki, sikanie, zaczepianie, po drugie - gdyby jednak nie miały odpowiedniego focusu to i tak nie wolno im wąchać, sikać, szukać patyków czy zaczepiać. Czasami są sytuacje trudniejsze, ale nie mam akcji typu wciąganie w krzaki. Bardzo dużą wagę przywiązuję do tego, żeby psy były sterowalne głosem, inaczej sobie tego nie wyobrażam - fizycznie (czyt. siłowo) mają nade mną bardzo dużą przewagę i gdyby chciały to byłabym tylko chorągiewką, która powiewa im za ogonami :-) .
      Pikuś jest mniejszy (chyba) od Soni a ciągnie!
      Może poćwicz najpierw Kermitem koncentrację na zadaniu? I nie piszę tu o chodzeniu na kontakcie czy byciu atrakcyjnym. Żeby móc bezpiecznie biegać z psem pies powinien wiedzieć, że bieganie to też jakieś zadanie, a nie tylko szybszy spacerek. Zwłaszcza, że pisałaś kiedyś coś o BJ na blogu (a wiadomo na rowerze bardziej niebezpiecznie niż na nogach). Jak potrzebujesz to mogę jakoś spróbować pomóc :-) .

      Usuń
  2. proszę więcej o bieganiu z psem! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie... prosiłabym notkę o tym jak zacząć, jak wprowadzić psa na tor. Jak skoncentrować go na bieganiu. I jak to wygląda w technice, czy używasz komend jeśli tak to jak kiedy. Będę BARDZO wdzięczna za porady "techniczne" jeśli tak można to nazwać.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Czytamy