Nienawistna oda, czyli 10 powodów dla których niecierpię ludzi z psami

niedziela, lutego 15, 2015



Chyba nikogo nie zaskoczę, jeśli napiszę, że mam psy. Idąc z nimi na spacer staram się, żeby, owszem, były to chwile mile spędzone, ale też bezpieczne i komfortowe dla moich burków. Wyznaczam więc pewne zasady, które mają im i mi zapewnić spełnienie tych trzech kryteriów. Chcę, abyśmy razem byli niekłopotliwymi użytkownikami świata. Prawda jest jednak taka, że stajemy się najbardziej kłopotliwymi spacerowiczami, a najbardziej przeszkadzamy... Innym właścicielom psów. Dlaczego? Ano dlatego, że nie pozwalamy się traktować jako wspólne dobro, z którego korzystać mogą wszyscy i to na dodatek wedle własnych upodobań.

O tyle, o ile na głupie komentarze o Reksiu, o tym, że na pewno pracuję w schronisku i tym podobne mogę machnąć ręką, o tyle jest przynajmniej 10 razy tyle takich, które doprowadzają mnie do białej gorączki. Niniejszym przedstawiam więc TOP10 promyczków słońca, które rozjaśnią nawet najpochmurniejsze dni.



1. Idź się przywitaj z pieskami.
Bez wątpienia na świecie są trzy naprawdę smutne rzeczy: zakończenie "Lassie wróć", to zdjęcie, oraz to, że jakieś pieski, gdzieś na świecie, mogą się minąć i nie witać się. O ile w pierwszych dwóch wypadkach większości społeczeństwa, przynajmniej, udaje się ukryć łzy, o tyle w tym ostatnim - wybuchom histerii, łzom goryczy i tupaniom oburzoną nogą nie ma końca. Takie postępowanie przecież się nie godzi i jest na to mnóstwo argumentów począwszy od "on chce się tylko przywitać", przechodząc przez "psy muszą się SOCJALIZOWAĆ", a kończąc na "ona chce się bawić!". To czego potrzebują moje psy - wiadomo - jest niczym wobec powagi wymienionych wyżej argumentów.

2. Piesek czy suczka?
Już prawie jestem w ogródku, już prawie witam się z gąską - no bo przecież i jedno i drugie mam przecież, ale... Próżne me nadzieje: "to proszę zabrać pieska, bo mój tylko suczki lubi".

3. (cisza)
Proszę się nie kłopotać i nie wołać pieska - zapewniam, że czuję się bardzo komfortowo kiedy Pani rozpędzony i obśliniony nowofundland galopuje prosto na mnie i moje pieski na tym wąskim moście.
...
Nie, nie musi Pani dziękować, że złapałam Pani obślinionego nowofundlanda zanim zjadł Pikusia. To naprawdę żaden problem, w zasadzie to świetnie się bawiłam robiąc to właśnie na moście.

4. Perła! Jak Ty się zachowujesz! Nunu!
Świadomość wymierzonej sprawiedliwości (czytaj - umoralniającej przemowy do psa na temat psiego savoir vivre koniecznie z grożeniem paluszkiem włącznie) - czyż nie jest to stokroć lepsze, niż jakieś tam burknięte "przepraszam"? Przecież nic lepiej nie rekompensuje stresu z-moich-psów-zostanie-miazga, jak pewność, że winnemu się dostanie... Porządny opieprz. W końcu nic nie cieszy bardziej, niż cudza krzywda!

5. Użytkowanie Flexi: level master
Ależ oczywiście, już wchodzę na tę ścianę, aby Państwa ratlerek mógł swobodnie korzystać ze swoich 8m rozciąganej smyczy, na 3 m chodnika i całym trawniku. Ależ nie, wcale nie przeszkadza mi, że Państwa piesek wchodzi w dupki moim psom, proszę się nie krępować i nadal dawać się ciągnąć tej monstrualnej bestii na zablokowanej smyczy.

6. A one się nie gryzą?

Wiedziałam, że o czymś zapomniałam kiedy wpuściłam je wszystkie do samochodu...

7. Przecież Pani też ma psy!
Wiadomo powszechnie, że posiadanie własnych psów jest synonimem przyzwolenia na to, aby obcy  pies szarpał Cię za Twoje różowe getry do biegania. Albo inną część garderoby. Albo chociaż ślinił.

8. Odpowiedź brzmi: "jak to?!"
Czasem wydaje mi się, że wyrażenie: "proszę zabrać psa" ma jakieś ukryte znaczenie. To na pewno jedno z tych szalenie obraźliwych znaczeń.

9. Aportować każdy może...
cudzą piłkę też. On sobie tylko z nimi pobiega i połapie. Wiadomo, bez krępacji. Psy podzielą się piłką, a my, właściciele, może bielizną? Najlepiej tą którą ja mam na sobie - proszę sobie tylko ponosić.

10. Biedne, zmęczone pieski.
- Widzisz, Max... - rzecze smutno właściciel do labradora o masie, na oko, coś pomiędzy młoda orka a duży manat. - Ty nic nie musisz, a one, biedaki, ciągła musztra... A teraz przestań już się szarpać i chodź. No nie kładź się. No chodź. Max! Idziemy! Nie będę cię ciągnął, Max! Idziesz! Max?!

Szanuj innych, a też będziesz szanowany? Być może, ale w tym świecie na drugim końcu tęczy, zwłaszcza, gdy mówimy o "'psiarzach". Bo co dziwne - z ludźmi bez psów naprawdę rzadko mam jakiekolwiek problemy, a nawet wręcz przeciwnie - często słyszę słowo "dziękuję", pochwały na temat wychowania i zachowania psów. Być może jest tak dlatego, że oni, podobnie jak ja niekoniecznie życzą sobie kontaktu z niewychowanym Maxiem, i agresywną Perełką, które przecież "chcą się tylko przywitać".

***

Z wielkim bólem postanowiłam, że jednak posty na stronie głównej nie będą wyświetlały się w całości, bo są zbyt długie i obawiam się, że rozsypuje to kompozycję bloga. Postanowiłam, że wprowadzę opcję "czytaj dalej", ale proszę Was o opinie, czy nie jest to zbyt uciążliwe (mnie osobiście denerwuje) i czy nie poszukać innego rozwiązania?

You Might Also Like

8 komentarze

  1. Czasem cieszę się, że mieszkam na tym wygwizdowie i rzadko kiedy spotykam ludzi spacerujących z psami, a czasem bardzo żałuję. Najlepsi właściciele psów to i tak ci, którzy siedzą w chacie, a ich najlepsi przyjaciele spacerują sami :).

    Dla mnie "czytaj dalej" to żaden problem i tak zazwyczaj wchodzę bezpośrednio do posta, a nie na stronę główną + jak chcę skomentować to i tak muszę kliknąć jeden z przycisków na dole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wolę takiego samotnego spacerowicza, bo z reguły więcej jest w nich kozaczenia niż rzeczywistej odwagi i takiego łatwo jest pogonić gdzie pieprz rośnie na dłuższy czas, bez słuchania tych wszystkich bzdur. Psy uczą się szybciej niż ludzie ;) .

      Dzięki za głos w sprawie "czytaj dalej", na razie wygląda na to, że jest rzeczywiście lepiej.

      Usuń
  2. Całkowicie cię rozumiem. Mnie zaś zdenerwowała dzisiaj takowa sytuacja: idę sobie z psicą w stronę przejścia ze światłami, patrzę, a tu babuszka z dwoma małymi psami (jeden na flexi, drugi na normalnej) i też kieruje się w stronę pasów. Ową babuszkę i psy już poznałam - psy zdecydowanie z typu "Co? Nie chcesz się bawić? Kulisz się? Uciekasz? Ale jak to?! Oooo czyli się gooonimy! <3", poza tym ten na flexi zdążył już na moich oczach rzucać się na rowerzystę, a widać było, że babka tak naprawdę nie ma żadnej kontroli nad psami, dlatego specjalnie stałam dobre kilka metrów przed przejściem, żeby zdążyć na zielone, ale równocześnie zachować dystans. Na szczęście na jezdni babuszka zachowała resztki zdrowego umysłu i nie pozwoliła, aby psy ciągnęły ją w przeciwną stronę. Po zejściu na chodnik specjalnie uciekłam z psem na trawnik nieopodal, żeby odczekać, aż sobie pójdzie, ale nie - jej psy przecież m u s i a ł y spotkać się z moją suczką. Doprawdy, nie znam bardziej jasnego znaku "nie, nie chcę, aby twoje psy podchodziły do mojego" jak zdecydowane odejście na bok. Ale ona m u s i a ł a specjalnie się przybliżyć, żeby pieski mogły tylko podejść. Co z tego, że mała dała ogon pod siebie i w ogóle nie chciała mieć z nimi do czynienia? -.-

    OdpowiedzUsuń
  3. bo to jest wszystko etap naszego samodoskonalenia się i okazja do ćwiczenia cierpliwości. A nasze z dziś: Frizbujemy sobie kiedy nagle zaszarżowuje na nas labradoropodobne coś bardzo nie w humorze ze starszą Panią na drugim końcu smyczy. Mówię, żeby zabrała psa, na co ona: To przez panią ! Pani go prowokuje, jak pani nie wstyd! Proszę stąd iść! Na chwilę zmiękłam, ale zaraz zabrałam się za odpowiedź, której już nie przytoczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. My mieszkamy na wsi, nie spotykamy za bardzo ludzi spacerujących z psami, choć zdarza się i to- nasza okolica jest dość znana i turysci chetnie przyjeżdżają wypoczywać w góry ze swoimi psami, którym też pozwalają się 'relaksować' puszczając je luzem całymi dniami. Coo tam, że już co najmniej 3 pogryzły mojego ONka, coo tam, że co najmniej 20 razy w ciągu 1,5 roku musiałam łapać rozpędzonego cudzego, burka na prośbę właściciela 'pędzącego' do nas w tempie 0,000001m na godzinę.

    No cóż.. bywa.

    Pozdrawiam, obserwuję i zapraszam do nas! :)
    nandoon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też czasem cieszę się że tu gdzie mieszkam na ogół nie spotykam ludzi z psami na spacerach. A jedna pani z owczarkiem z którą często mijam się na polach jest bardzo kulturalna, zawsze przywołuje i zapina psa na smycz jak nas widzi gdzieś dalej i ogólnie nie wchodzi nam w drogę, z czego bardzo się cieszę bo pracuję z Kermitem nad wyeliminowaniem agresji do psów i obniżeniem jego emocji gdy je widzi.
    Opcja "czytaj dalej" to dla mnie żaden problem i tak zawsze otwieram od razu całego posta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie wiesz jak się uśmiałam, dosłownie sceny z życia wzięte :D U mnie najgorsze są mamy z dziećmi, bo przecież golden to taki spokojny piesek. Na pewno się pokochają i psiak będzie cierpliwie czekał, aż dziecko wydłubie mu oko. Kiedy widzę już kolejną rodzinkę wybiegającą z ogródka z szalonym okrzykiem radość: ,,Patrz jaki piesek, idź sobie pogłaskaj!'' zawracam i wolę oszczędzić sobie nerwów. Albo scena z wczoraj :D Pani wychodzi z lasu naprzeciwko nas, no powiedzmy próbuje się poruszać z 60 kg bydlęciem na smyczy, które gdy zobaczyło Abi zaczęło ciągnąć z dwukrotną siłą przy tym szczekać i szczerzyć zęby. Postanowiłam łukiem obejść ,,nowych znajomych'' przy czym zdyszana Pani zaczyna krzyczeć: ,,Spokojnie można podejść, on chce się tylko przywitać!'' Ja dziękuje za takie witanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak bardzo prawdziwe, ja jeszcze lubię jak mówię swojemu psu, że ma usiąść na dupe/położyć się i przeczekać aż inny piesek, który się rwie na smyczy przejdzie a ten pieseczek idzie prosto do nas ze swoją super panią, która mówi " o zobacz Perełeczko jaki grzeczny piesek, jaki miły, chcesz się przywitać? No chodź, chodź " :3 albo yoreczki drące ryje, które w pół sekundy lądują na rączkach :3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Czytamy